sobota, 17 grudnia 2011

Browar na Jurze, Pinta - Jak w dym

Kolor: Ciemne, pod światło rubinowe, klarowne
Piana: Bardzo nietrwała, beżowa, trzeba energicznie nalewać piwo
Nasycenie: Średnie
Zapach: Średnio intensywny, wędzonka, karmel, śliwki, winne aromaty
Smak: Dość intensywny, głównie wędzonka z karmelową nutą i lekką goryczką, alkohol niewyczuwalny
Opakowanie: Brązowa butelka 0,5l, ładna etykieta w konwencji kreskówkowej. Podany pełny skład wraz z rodzajem drożdży oraz słodów.
Moc: Alkohol 6,9% obj., Ekstrakt 16,5% wag.
Cena: 7,40 zł
"Jak w dym" jest kolejną z jesienno-zimowych nowości browaru Pinta. Piwo uwarzone zostało w stylu koźlaka podwędzanego. Podobnie jak w przypadku Psze Koźlaka, po raz pierwszy miałem okazję spróbować tego stylu a po miłym doświadczeniu z weizenbockiem byłem do tego bardzo pozytywnie nastawiony.
Etykieta jest w tej samej konwencji co inne piwa Pinty, zawiera bogate informacje na temat składu. Ciekawostką jest, że etykiety "Psze Koźlaka", "Jak w dym" oraz "Podymka" układają się w historyjkę. Na "Psze Koźlaku" widzimy kobietę polującą na kozła, "Jak w dym" pokazuje scenkę po skutecznym polowaniu (kozioł powoli piecze się na ogniu, kobieta przywdziana jest w jego skórę i gra na jego rogu) a "Podymek" przedstawia scenerię z unoszącym się gęstym dymem po zagaszeniu ogniska.

Piwo można (a może właściwie trzeba) nalewać energicznie aby uzyskać beżową pianę. Ta niestety jest nietrwała i szybko znika ograniczając się jedynie do lekkiego pierścienia wokół pokala. Trunek jest ciemny a wystawiony pod światło pokazuje swoją ciemno-rubinową barwę, klarowny.
Zapach jest średnio intensywny ale nie trzeba wysiłku aby go poczuć. Na samym początku podczas wąchania piwa poczułem głównie nuty wędzone, dopiero kolejne węchy dostarczyły elementy koźlakowe jak karmel czy śliwki. Po odstaniu i ogrzaniu się piwa coraz wyraźniej na front wysuwały się aromaty winne oraz zapach śliwki natomiast wędzonka przechodziła w tło.

Pierwsze łyki piwa były dla mnie bardzo dziwne. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu jakbym... pił wędzoną szynkę. Nie określiłbym tego jako coś wadliwego, bo przecież styl "podwędzany" do czegoś zobowiązuje. Wcześniej smak wędzonki spotkałem również w piwie od Pinty, "70/- Szylingów". Jednak w przypadku tamtego piwa była ona delikatna, błąkała się gdzieś w sferze posmaku. W "Jak w dym" od razu zwróciła na siebie moją uwagę. Po paru łykach moje kubki smakowe widocznie przyzwyczaiły się do tego smaku bo stał trochę bardziej stonowany, co pozwoliło na dostrzeżenie innych walorów. Każdy kolejny łyk kończył się coraz wyraźną nutą karmelową a zaraz po niej pojawiła się goniąca ją przyjemna, nienarzucająca się goryczka. Dodać też należy że wszystko to działo się przy akompaniamencie smaku "popiołu" w tle. Zupełnie jakby wędzonka, karmel i goryczka postanowiły się pobawić w ganianego na pogorzelisku. Wszystkie smaki na dłużej pozostają na języku i podniebieniu.
Piwo jest bardzo pijalne. Średnie nasycenie pozwala je pić szybko i bez żadnych przeszkód a alkohol nie jest wyczuwalny, co oczywiście nie oznacza, że go nie ma. "Jak w dym" ma dość duży woltaż, całkiem przyzwoicie rozgrzewa i jest w stanie zaszumieć w głowie.
O ile jest to moje pierwsze spotkanie z koźlakiem podwędzanym, to z tym konkretnym piwem miałem styczność parę dni przed napisaniem recenzji. Tekst ten powstał na podstawie wrażeń z drugiego podejścia.
Po pierwszej próbie miałem mieszane uczucia. Piwo było ciekawe, czymś zupełnie dla mnie nowym. Jednak nie czułem się do końca zadowolony z niego (w szczególności z wszechobecnej wędzonki). Podejrzewałem, że może ten styl po prostu nie leży mi tak bardzo jak inne. Druga próba miała to zweryfikować. Tym razem piwo o wiele bardziej mi smakowało i wyraźniej wyczuwałem całą gamę smaków i aromatów w nim zawartych. Obecnie mogę jedynie postawić tezę, że koźlak podwędzany jest stylem do którego przekonuję się wraz z kolejnymi próbami coraz bardziej. Przyszłość pokaże czy jest to teza prawdziwa.
Ostatecznie "Jak w dym" jest warty polecenia. W szczególności osobom, które lubią eksperymentować i szukają nowych smaków w piwie.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Browar na Jurze, Pinta - Psze Koźlak

Kolor: Lekki brąz, mętne.
Piana: Miedziana/pomaranczowa, bardzo się pieni na początku, po nalaniu szybko opada ale nie znika.
Nasycenie: Odpowiednie, nie przeszkadza w spożywaniu.
Zapach: Średnio intenywny. Goździki, cytrusy, bukiet owocowy, drożdże. Bardzo przyjemny.
Smak: Lekko kwaskowaty na początku, wyczuwalne nuty pszeniczne (banan, goździki), goryczka i słodowość, alkohol nie wyczuwalny.
Opakowanie: Brązowa butelka 0,5l, ładna etykieta w konwencji kreskówkowej. Podany pełny skład wraz z rodzajem drożdży oraz słodów.
Moc: Alkohol 6,7% obj., Ekstrakt 16,5% wag.
Cena: 7,40 zł
Tytułowa Pinta jest nazwą projektu Browaru na Jurze. W jego ramach warzone są piwa mające być zgodne z wybranymi stylami.
PINTA to projekt piwowarów domowych: Ziemka Fałata, Grześka Zwierzyny i Marka Semli, którzy warzą aktualnie swoje piwa wg. własnych receptur, z własnych składników korzystając ze sprzętu w Browarze na Jurze (Zawiercie). (patrz komentarz)
Do tej pory uwarzone zostały piwa m.in. w stylu: Scottish Ale 70/- (Pinta 70/- Szylingów), American India Pale Ale (Pinta Atak Chmielu), Dark Lagger (Pinta Czarna Dziura), jasny Lagger (Pinta Pierwsza Pomoc), Vienna Lager (Pinta Odsiecz Wiedeńska) oraz inne. Piwa Pinty zostały bardzo entuzjastycznie przyjęte, w szczególności Atak Chmielu (który mam nadzieję niedługo zrecenzować). Sam również próbowałem parę różnych piw Pinty i w większości bardzo mi smakowały.
Tym razem w browarze postanowiono uwarzyć piwo w stylu Weizenbock (pszeniczny koźlak), stąd nazwa - Psze Koźlak. Uwarzono je na specjalne zlecenie pubu Piwoteka Narodowa z Łodzi. 21. października piwo zostało również udostępnione hurtowniom i sklepom. Trzeba mieć na względzie, że jego ilość jest niewielka. Ponieważ w obecnej chwili nie jest przewidziane ponowne jego uwarzenie, należy się pospieszyć aby móc go spróbować.
Porównując etykietę Psze Koźlaka z innymi piwami Pinty widzimy, że jest ona wkomponowana w charakterystyczny dla niej schemat: kreskówkowa konwencja, ta sama kobieta tylko tym razem trzymająca łuk oraz buszujący w zbożu kozioł. Pincie należy się wielkie uznanie za szczegółowe informacje podane na etykietach. Podobnie ma się w przypadku Psze Koźlaka. Studiując etykietę dowiemy się w jakim stylu jest piwo, jakie rodzaje drożdży i słodów zostały wykorzystane podczas warzenia oraz zalecaną temperaturę spożycia.
Psze Koźlak zawiera w sobie osad drożdżowy, który należy wymieszać. Browar zastosował sprytną formę wymuszenia tej czynności używając na etykiecie czcionki odwróconej do góry nogami.
Przed degustacją piwa miałem już niestety jeden zarzut: pierwszy raz przydarzyło mi się aby podczas transportu część piwa wyciekła spod kapsla. Mam nadzieję, że jeśli była to wina kiepskiego zamknięcia butelki to był to wypadek przy pracy. Obawiałem się czy przez to piwo nie utraci na nasyceniu oraz innych walorach ale podczas degustacji nie wykryłem żadnych uchybień, które mogłyby być tym spowodowane.
Piwo bardzo się pieni. Po nalaniu niewielkiej ilości powstała piana wypełniająca całą szklankę. Zalecam cierpliwość bo proces nalewania trwa bardzo długo, oczekiwanie jednak się opłaci. Piana na początku jest ogromna i sztywna o kolorze miedzianym lub pomarańczowym. Po przelaniu całej butelki do szklanki szybko opada oblepiając naczynie ale nie znika. Piwo posiada barwę lekkiego brązu a wymieszany z nim osad drożdżowy sprawia, że jest mętne.
Zapach określiłbym jako średnio intensywny. Przeważają tutaj elementy charakterystyczne dla piw pszenicznych, czyli goździki, drożdże i cytrusy. Po ogrzaniu czuć cały bukiet owocowo-drożdżowy co daje lekkie skojarzenie z belgijskimi klasztorniakami. Zapach piwa zachęca aby przed każdym łykiem je wąchać.
W smaku piwo przedstawia całą harmonię smaków. Przy każdym łyku na samym początku czułem elementy pszeniczne: lekka kwaskowatość, smak goździków i bananów; następnie przebijała się chmielowa goryczka zwieńczona aksamitnymi nutami słodowo-karmelowymi. Po ogrzaniu się piwa niekiedy wyczuwałem w smaku drożdże a nuty owocowe były coraz wyraźniejsze. Wszystkie te elementy są bardzo dobrze zharmonizowane i ma się wrażenie, że wszystko jest na swoim miejscu. Trzeba zaznaczyć że smak piwa na dłużej zostaje na języku. Pomimo całkiem sporej zawartości alkoholu, ani w smaku ani w zapachu nie jest on wyczuwalny. Może to być trochę zwodnicze bo już jedna butelka wystarczy aby poczuć szumienie w głowie.
Psze Koźlak jest piwem treściwym ale nie ciężkim, nie zostawia poczucia niezdrowej pełności w brzuchu, dość mocno rozgrzewa.
Cena może niestety odstraszać ale koniec końców wydaje mi się, że Psze Koźlak jest jej warty. Według mnie jest to idealne piwo do kontemplacji w długie jesienno-zimowe wieczory.
Było to moje pierwsze spotkanie z przedstawicielem stylu Weizenbock. Jeśli inne piwa w tym stylu smakują przynajmniej tak dobrze jak Psze Koźlak to z wielką chęcią po nie sięgnę.